Anonim: #150 2022-10-09 19:29:15
Na arce ruch jak w galerii kiepskiego malarza, pewnie dlatego, że kryzys, bida, głód, to i nikt nie ma siły do pisaniny. Żeby zaradzić temu marazmowi, podzielę się istną
klasyką, czyli przepisem na placki ziemniaczane w wersji TRAD, tj. masa będzie tarta ręcznie.
Potrzebujemy:
* pół kilograma ziemniaków na dwie porcje; wiadomo, jest wiele odmian tej szlachetnej bulwy i koneserzy pewnie wiedzą, jakie najlepiej wybrać do plackowania, sam to się nie znam i po prostu używam takic z targu tudzież warzywniaka i zawsze wychodzi
* płaską łyżkę stołową mąki pszennej
* jajo kurze
* średniej wielkości cebulę
* olej roślinny, ale może być też wysokiej jakości szmalec, tłuszcz kaczy bądź gęsi
* utensyliów kuchennych (wymienione poniżej)
* soli i pieprzu
Krok pierwszy: ziemniory obieramy, płuczemy pod bieżącą zimną wodą, umieszczamy w naczyniu, np. garnku bądź misce.
Następnie: bierzemy w łapę tarkę, najlepiej taką czworokątną. Na kolejne naczynie nakładamy sitko. Ziemniaki trzemy na najmniejszych oczkach, wyglądają tak, jakby ktoś od wewnętrznej strony przebił blachę szpikulcem.
Po trzecie: kiedy w sitku jest już dosyć dużo masy, płaską łyżką mocno ją odciskamy, żeby zbędna ciecz zleciała do garnka poniżej; suchą masę wybieramy do drugiego naczynia.
Czwarte: kiedy przerobimy już wszystkie ziemniaki na suchą papkę, odczekujemy kilka minut, wylewamy kartoflaną oranżadę z pierwszego garnka; na dnie zastaniemy zbitego białego gluta, otóż są to dziecięta moje SKROBIA, które posłużą nam za spoiwo, co by się placek nie rozleciał.
Piąty krok: do naczynia z gotowym ciastem ścieramy obraną cebulę, również na najmniejszych oczkach.
Etap szósty: wbijamy kurze jajco, dodajemy płaską łyżkę stołową mąki, starannie mieszamy np. widelcem, żeby masa była jednolita, dodajemy pieprzu (metodą „na oko”) i soli (też płaska łyżka, ale to zależy od tzw. preferencji osobistych).
Pora na OGIEŃ: rozgrzewamy tłuszcz na patelni z grubym dnem, tak, aby pokrywał całą powierzchnię. Płaską łyżką nabieramy ciasta i rozprowadzamy je w jednym miejscu na patelni, żeby było jednolitej grubości. Po jakimś czasie, powiedzmy dwóch trzech minutach, łopatką drewnianą czy tam plastikową delikatnie sprawdzamy, czy druga strona jest przysmażona na kolor rumiany. Jeżeli tak się stało, zręcznie i delikatnie odwracamy placuszek na plecki. Powtarzamy krok ze sprawdzaniem, jeżeli nasze produkty wyglądają rumianie z obu stron, przenosimy je na czekający obok talerz.
Po usmażeniu reszty ciasta podajemy do stołu. Placki świetnie smakują same w sobie, ale ich walory zdecydowanie podnosi śmietana, nalepiej 18-procentowa, można też posypać je szczypiorkiem czy posiekaną szalotką. Wersja dla bogoli to placki z gulaszem czy leczem węgierskim, ale to temat na inną dyskusję.
Uczciwie ostrzegam, że pozorna prostota przepisu jest zwodnicza, bo całkiem łatwo można coś sknocić i przypalić placki, przesolić je lub źle przyrządzić ciasto tak, że będą łamały się wpół przy przerzucaniu. Warto jednak ćwiczyć, bo przy odrobinie wprawy otrzymujemy posiłek tani a sycący, a do tego pozostający w ramach żywieniowych tradycji naszego srogiego plemienia. Osoby uduchowione mogą spróbować z modlitwą o wstawiennictwo np. świętego Wawrzyńca, patrona kucharzy, zwłaszcza tych smażących i grilujących.