Mig: #652 2023-05-05 11:18:54
Sądzę że transomania się skończy w momencie gdy wystarczająco dużo ludzi przez nią skrzywdzonych zacznie zabierać głos w debacie publicznej i skieruje uwagę ludzi na jej patologie. To trochę jak te fazy z heroiną jako cudownym lekiem albo rewolucją komunistyczną - najpierw coś się forsuje do przesytu i dopiero potem krwią ofiar wyznacza się limes.
Należy pamiętać że te wszystkie pojebane prawa z chemicznym kastrowaniem dzieci wchodzą oficjalnie dopiero teraz, ale sam proceder gdzieś tam po kątach pewnie uprawiany był już od jakiejś dekady. Prawdziwy wysyp ludzi których oszukano i wykastrowano gdy mieli po kilka lat zacznie się dopiero za jakieś 10-15 lat. Przy czym już teraz pojawiają się głosy ludzi którzy czują się wydymani - niedawno była mała afera z tym gejem z "to tylko teoria". Oczywiście hunwejbini na lewicy go zakrzyczeli i wzięli się za rujnowanie mu działalności (zrywano z nim współpracę), ale to jest dopiero przedwiośnie.
Natomiast myślę że istotne też są czynniki makro które sprawiają że ludzie naturalnie idą w tym czy innym kierunku. Społeczeństwa się silnie liberalizują i degenerują wraz z "poziomem rozwoju", więc nawet jeśli nie transzolstwo to będą się działy inne, równie i bardziej chore rzeczy dopóki będzie działała ta indukcja dobrobytu.
Być może też ona się za jakiś czas skończy, bo model globalnej gospodarki został silnie podważony przez pandemię i świat ewidentnie bardziej się zaczął dzielić i autonomizować, plus społeczeństwa zachodnie się starzeją a imigranci nie są na tyle wykwalifikowani żeby przejąć pałeczkę więc wszystko i tak runie prędzej czy później i wtedy nie będzie czasu na zabawy w przebieranie dla zwykłego chłopa.
Szczerze mówiąc już nawet nie myślę o tych wszystkich horrorach, jestem raczej w fazie budowania równoległego podmiotu który sam się wyżywi i coś po sobie pozostawi. Martwiąc się o zachód czy świat można się tylko namęczyć.